Jakiś czas temu recenzowałem półotwarte kompakty AKG K420. Były to najtańsze z rebrandowanej serii kompaktów tego austriackiego producenta. Prócz nich w rodzinie jest jeszcze kilka modeli, w tym K450, dziś czas więc zająć się najdroższą wersją z trzech dostępnych w naszym kraju kompaktówek, których cena oscyluje obecnie w zakresie od 310 do prawie 400zł. Kontrowersyjna cena, prawda?

Niektórym na pewno wyda się dziwny sens kupowania słuchawek kompaktowych rozmiarów za taką kwotę, skoro można mieć w tej samej cenie np. K530 czy też SR60. Z tym że tych drugich nie zabierzecie ze sobą na miasto (raczej), zaś tym pierwszym trzeba będzie przede wszystkim dokupić przenośny wzmacniacz, aby brzmienie mogło przynajmniej zbliżyć się do, że się tak wyrażę, „poziomu stacjonarnego”. Z kolei jeśli dobierze się tu jakieś tanie słuchawki kompaktowe – okaże się że mimo wysokich walorów użytkowych nie spełniają one wygórowanych oczekiwań dźwiękowych. Koło się zamyka. A właśnie w takich chwilach pojawiają się na horyzoncie tego typu konstrukcje jak tutaj opisywana.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

K450 jak już wspomniałem są trzecim modelem w prostej linii w serii kompaktów AKG sprzed ostatniego – kolejnego – refresha. Jest to ta sama konstrukcja co K420, nawet kolor jest w zasadzie taki sam (pomijam K430 jako że są czarno-srebrne i wyróżniają się pod tym względem). Różnica polega głównie na kopułkach, kablu i oczywiście dźwięku.
Pudełko jest większe od K420 z racji tak większych rozmiarów samych słuchawek jak i bogatszego wyposażenia. W jego skład wchodzą:

– sztywny materiałowo-kartonowy pojemnik do przenoszenia słuchawek i akcesoriów,
– cienki kabelek jednożyłowy z potrójnie dzielonym wtykiem microjack-to-minijack o długości 1,1m oraz krótszym 0,5m,
– nasadzana przejściówka do dużego jacka 6,3mm

 

 

Etui jest bardzo przydatne i pozwala na transport słuchawek nawet z wczepionym w nie kablem, a także pozostałych kabelków i innych drobiazgów w ściąganych gumkami siateczkach po przeciwnej stronie. Rozwiązanie jest na swój sposób identyczne jak pokrowiec K390 NC, a jednocześnie wydaje się o wiele pewniejszym od zwykłej materiałowej sakiewki którą krytykowałem w recenzji K420.

Okablowanie jest z kolei nie tylko najciekawszym elementem K450, ale też, przynajmniej w dotyku, najsłabszym. Wymienność kabli od razu kojarzy się z najdroższymi modelami serii K1xx i K2xx czy nawet i K702, gdzie były one pod postacią żeńskich mini-XLR. Tu zaś mamy… osobliwego, przedzielonego trzykrotnie microjack’a, przypominającego złącze z iPodów. Część wchodząca w słuchawkę jest dodatkowo wydłużona i posiada wypustki zabezpieczające – po włożeniu wystarczy kabel przekręcić aby go zabezpieczyć przed omyłkowym wyciągnięciem. W dotyku jest jednak gorszy od tego z K420, ponieważ mimo wzmocnienia w środku wytrzymałym oplotem z włókna szklanego, nadal sprawia wrażenie bardzo delikatnego. W zestawie można spotkać go w dwóch długościach – 0,5m przydaje się wyśmienicie w przypadku playerów noszonych na szyi (pamięta ktoś iRivera N-10?) lub po prostu klasycznie wiszących na wysokości klatki piersiowej. Przydaje się także jeśli dłuższy ulegnie jakimś cudem uszkodzeniu.

Osoby które posiadają K450 ucieszy zapewne też fakt, że całkiem niedawno AKG wprowadziło zestaw wymiennych kabli pasujących również do tego modelu. Można mieć pretensje czemu nie stało się to od razu, ale lepiej późno niż wcale.
Wymienny kabel, a raczej gniazdo ku temu przeznaczone, przyjmuje nietypowego jacka również z innego powodu. Mało osób wie że K450 oferują możliwość instalacji na sobie adaptera Bluetooth, umożliwiającego bezprzewodowy transport dźwięku, choć jest to raczej ciekawostka… okazał się on bowiem wpadką AKG. Adapter okazał się zbyt drogi w produkcji (ok. 70 Euro) i z tego też względu po kilku przeniesieniach daty premiery nie zostanie wydany.

 

 

Co tyczy się samych słuchawek – z wyglądu przypominają uproszczoną wersję K480 NC i na samym początku warto zaznaczyć że siatka widoczna dookoła kopułek jest plastikową atrapą, słuchawki mają konstrukcję zamkniętą.
Pałąk, wraz z 90′ 3D-Axisem i całą filozofią docisku stalową opaską jest identyczny jak w przypadku K420 i K430, tak wizualnie jak i od strony sposobu działania, jednakże zamiast gumowego wykończenia na samym szczycie, została umieszczona skóropodobna poduszeczka, która sprawia wrażenie że na głowie nosi się słuchawki zupełnie inne niż w rzeczywistości.
Kopułki rozmiarowo są identyczne jak w K420, jednak zamiast gąbek lub też ceratowych earpadów takich jak w K430, mają wysokiej jakości, bardzo wygodne skóropodobne earpady o dużej pojemności – nawet w przypadku dłuższego noszenia nie powodują przykrego problemu jakim cechowały się welurowe krążki z K142 (za słaba sprężystość i w efekcie nacisk na ucho do samej kopuły), nie ma również pocenia się uszu na taką skalę jak w K518 DJ.
W środku kopułek nie znajduje się nic prócz materiału zasłaniającego otwory głośniczka, nie ma więc szans na korygowanie tego modelu tak jak robił to znany tu czy tam użytkownik Rolandsinger swego czasu, no, chyba że w górę, ale z opcji tej skorzystają chyba tylko naprawdę zatwardziali bassloverzy.

Jako że kabel sygnałowy wychodzi tylko z jednej słuchawki, obie są połączone przez pałąk cienkim kabelkiem ukrytym pośrodku szerokości ramion z kopułkami.

 

 

Brzmienie

Niestety można się już na początkowym etapie do nich zrazić. Założenie tych słuchawek było nieco problematyczne za pierwszym razem, bo raz że trzeba je było wypozycjonować na uszach (nie mylić proszę z regulacją wysunięcia – ten jest identyczny jak w K420 więc od razu praktycznie wiadomo na jaką odległość wysunąć każdą słuchawkę), dwa że skóropodobne earpady muszą się dostosować do uszu, a co zajmuje im jakąś chwilę. Toteż pierwsze założenie zawsze jest na swój sposób negatywne i po chwili dopiero słuchawki zaczynają przylegać tak jak należy i nie spadać w trakcie nawet gwałtownych ruchów głową. Warto wspomnieć o fakcie że słuchawki są bardzo lekkie, a ich noszenie nie będzie przeszkadzało osobom w okularach.

Po przystosowaniu się ich do uszu odnieść można wrażenie że są przyjemniejsze w kontakcie z nimi niż K420. To co może rzucić się od razu po założeniu to izolacja… i poniekąd tu również można się rozczarować jeśli liczyło się na poziom np. K518 DJ czy ATH-SJ5, słuchawki są wygodne i mają charakter dociskowy, ale jest on na tyle mały że na ogół nie są one w stanie poradzić sobie w podróży. O wiele lepiej jest jednak na mieście – nawet przy dosyć głośnym odgłosie samochodów, idąc ulicą można usłyszeć większość przekazywanej przez słuchawki muzyki. Wyśmienicie za to tłumią szumy a całe otoczenie wydaje się być „przyduszonym” gdy ma się je na głowie. Dzięki temu perfekcyjnie sprawdzają się przy różnego rodzaju laptopach i netbookach, ponieważ ich kompaktowość, gabaryty i wyciszanie szumu wentylatora układu chłodzenia, pozwalają na 100% satysfakcję z muzyki gdy jest się w podróży lub na wyjeździe, z dala od swojego głównego sprzętu grającego.

 

 

Przed przystąpieniem do oceny ich brzmienia warto dać sobie czas na przyzwyczajenie się do ich sygnatury. Przede wszystkim słuchawki grają dosyć głośno – głośniej niż prawdziwe 32Ohmy i nieco ciszej niż 16Ohm, także opór realny określałbym na oko na 20-22Ohm. Dzięki temu słuchawki są niesamowicie wszechstronne i zdatne do napędzenia przez wiele urządzeń audio. Testy były przeprowadzane naprzemiennie z takimi słuchawkami, jak K420, K518 i K240 MKII a także kilkoma dodatkowymi modelami słuchawek, aby wychwycić odstępstwa i różnice w charakterystyce dźwięku od dosyć płaskiej linii bazowej słuchawek dynamicznych. Utwory były w gruncie rzeczy te same gatunkowo co przy poprzedniej recenzji, także nie będę się nad nimi zbytnio rozpisywał.

Najbardziej interesujące jest porównanie do K518 i K420, w przypadku K450 po tych pierwszych odziedziczyły one specyfikę odtwarzania dźwięku. Jako że K450 są zamknięte, góra i przestrzeń są w nich zredukowane ze względu na konstrukcję i to daje się łatwo wyczuć, z kolei bas jest uwypuklony. Po K420 z kolei odziedziczone zostały skłonności do środkowania. W efekcie powstają słuchawki które grają nieco wężej niż K420, ale z bardzo rozbudowanym, gęstym środkiem i zejściem od niego w dół. K420 w tym wypadku trzymają się bardziej środkowego basu i czystej, czasami do przesady, góry oraz szerszej przestrzeni z racji takiej a nie innej budowy, jednakże w większości są to właśnie aspekty wychodzące bezpośrednio z różnicy konstrukcji kopuł – okazuje się bowiem że i K420 i K450 mają w gruncie rzeczy ten sam przetwornik.

Nie da się ukryć że jak na kompakty grają bardzo efektownie, estradowo i o wiele barwniej od K518. W ich przypadku bas potrafił być suchy, nienaturalny i nieco męczyć, choć zależało to w olbrzymim stopniu od doboru utworów jakich się słuchało – DJ-ki przecież są modelem klubowym. W K450 jest on mocny, głęboki i zawsze wyraźny ale zaokrąglony na swój sposób i nie stara się za wszelką cenę zdominować sceny.

Bas i konstrukcja środkowego zakresu są więc najmocniejszą stroną tych słuchawek. Czuć potęgę i moc jaka drzemie w dźwięku. Boli trochę schowana góra, jednakże można się do niej przyzwyczaić, a w razie konieczności łatwo wysterować. Jest to plus dla bassloverów i osób lubiących się czasem pobawić dźwiękiem, ewentualnie po prostu oderwać od liniowości ich głównych, poważnych słuchawek.

Osoby które cenią sobie środek bardziej zwiewnym będą niestety zawiedzione. K450 mają środek bardzo zagęszczony, komponujący się na swój sposób z basem i przez to ściągający cały dźwięk w dół, tak jak już pisałem. Jest to o tyle ciekawe w tych słuchawkach, że wiele osób wręcz preferuje takie ułożenie się pasm w swoich nausznikach, część z kolei, w tym ja, woli mieć otwartość i szczerość w tym zakresie, niezagęszczony dźwięk o prawidłowym wymiarze. Na potrzeby opisu dźwięku jednak darowałem sobie swoje własne preferencje i odłożyłem je na bok. Po czasie jaki spędziłem z wieloma różnymi słuchawkami jednakże, tego modelu nie jestem w stanie słuchać bez EQ, niestety. Jestem na swój sposób wrażliwy na bas oraz środek, także bez korekt dźwięku ten pierwszy, mimo tego że jest naprawdę bardzo porządny, przyprawia mnie o ból głowy (tak samo jak większość modeli które wykazują się tendencją do basowego grania, a więc znów uwidacznia się mój ukłon w stronę niezmiernie lekkich pod tym względem SR-202) z którym miałem swego czasu sporo problemów, zaś drugi o potrzebę jego redukcji lub ogólnie rzecz biorąc – dążenia do otwartości.

Aby potwierdzić swoje preferencje ponad faktycznymi możliwościami tych słuchawek, do odsłuchów zaprosiłem kilka osób trzecich. Nie miały problemu z określeniem ich jako ciekawych, fajnie grających słuchawek. Gdy zapytałem je czy widzą w nich jakieś wady pod kątem tak ergonomii jak i dźwięku, jedynie w pierwszym przypadku stwierdzono problem z dopasowaniem się poduszek zaraz po nałożeniu. Jeśli do tego dorzucę obserwacje preferencji użytkowników słuchawek, wniosek zaczyna być oczywisty: ludzie po prostu w większości preferują taki dźwięk. Ciemny, gęsty, z mocnym dołem. Jak więc na ironię, wady które dla mnie są wadami, w rzeczywistości są zaletami. Kolejny dowód na to że scena audio to snobizm i teatr własnych preferencji.

Na pewno jednak wiele osób znajdzie mocny dół i gęsty środek przydatnymi, zwłaszcza w podróży mimo, że w mojej ocenie słuchawki te się do autobusów nie nadają. Jedynie nowych, jako że nie generują zbyt dużego hałasu płynącego chociażby z silnika. Przyda się to również w przypadku słabszych źródeł, na których mimo że słuchawki na pewno nie rozwiną pełni swoich możliwości, dźwięk nie będzie cierpiał z powodu przesadnego niedostatku dolnych rejestrów.

Co do muzyki – o dziwo dobrze brzmi tu ambient zmieszany z elektroniką, ale nie ze względu na szerokość sceny, ale moc, dlatego dobrze brzmią także nagrania rockowe. Bardzo ładnie sprawują się też w filmach i grach – ze względu na konstrukcję dołu i dosyć dobrą detaliczność, ich używanie w trakcie rozgrywki czy też seansu sprawia wiele radości i dostarcza multum efektów płynących ponownie z mocy dźwięku. Pomijając kwestie pozycjonowania w grach, odgłosy strzałów czy wybuchów są głębokie i bardzo realistyczne.

Największym problemem było dla mnie ustalenie z jakimi źródłami grają one najlepiej. Pod tym względem mistrzowsko wypadał STX (co jest tą słynną „oczywistą oczywistością”), o dziwo ciekawie sprawowały się nawet z ALC888A i preampem, z kolei mizernie wypadł duet DS + BT, o wiele lepiej spisywały się na nim K420 ze względu na posiadanie zapasu góry i midbasu. K450 brzmią na nich bardzo „mułowato”, jeszcze bardziej niż one same, są zaduszone i nawet próby programowej zabawy EQ, dającego świetne rezultaty w przypadku K420, nie pomogły. Wprawdzie słuchawki przestały brzmieć jak cegły, ale dźwięk zgubił też swój impet i naturalność dołu, co bardzo trudno było przywrócić dalszymi modyfikacjami zakresów. Po prostu K420 przebiły tu 50-tki i nic na to nie można było poradzić, wyszło jak na dłoni że tej klasy kompakty nie radzą sobie na zamulonych źródłach.

Podobny problem zaistniał gdy podpiąłem je pod E100 – znów K420 okazały się grać lepiej. K450 po prostu wyeksponowały słabości tego playera, uwidoczniły je jak plamy z kawy na białym obrusie, co potwierdziła ponowna próba E100 + K420. Nie było tragicznie ale właśnie problem w tym że nie było również powalająco, nie na tyle aby można było usprawiedliwić przed samym sobą zakup słuchawek za 379zł. Dopiero przełączenie się na poczciwego iFP-895 spowodowało że aż, mówiąc kolokwialnie, „zgubiłem kapcie”. Nagle słuchawki zalały mnie mocą, głębią, wyrazem, czułem że stanowią jedno z tym playerem, jakby były dla niego stworzone niczym dwoje ludzi szukających się przez całe życie. Wniosek jest więc oczywisty – te słuchawki należy parować bezwzględnie tylko z dobrymi odtwarzaczami wysokiej klasy, jest to bowiem gwarantowany przepis na kapitalny dźwięk.

Ciekawostką jest fakt, że na ALC269 słuchawki brzmiały lepiej niż na czystym ALC888A, mówię tu o dźwięku, jak przyjęło się mówić, „prosto z dziurki”. Fakt ten potwierdzało użycie EQ, które lepiej reagowało na 269 niż 888. Dowodzi to tego, że zintegrowane układy dźwiękowe nie stoją w miejscu i sytuacja poprawia się cały czas w przypadku dźwięku jaki oferują. Mimo to dowolna karta, nawet i ten nieszczęsny Audigy SE, będzie o wiele lepszym źródłem, ale spostrzeżenie to powinno przydać się amatorom poglądów „chcę kupić słuchawki i w nosie mam źródło”.

 

 

Podsumowanie

Funkcjonalność tych słuchawek wbrew pozorom może się okazać ograniczona, jeśli chce się ich używać jako stopperów w autobusie. Jeśli szukacie zamkniętych kompaktów które świetnie nadadzą się pod iPoda lub przenośne komputery osobiste, oferujące wysoką głośność, wygodę i mobilność a także gęste brzmienie i efektowny basowy pazurek – chyba znaleźliście idealne słuchawki dla siebie, zwłaszcza, jeśli nie czujecie wstrętu do zabawy EQ lub egzemplarzy używanych. Jednakże trzeba się upewnić że posiadany odtwarzacz będzie w stanie je należycie obsłużyć, tak samo jak i inny sprzęt docelowo. W przypadku większych oczekiwań – bardziej interesujące mogą mimo wszystko okazać się droższe Beyerdynamic DTX501p lub ich rebrandy pod postacią SoundMagiców P30.

Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie z mojej strony: K420 jak i K450 nie powinno się rozpatrywać jako modeli zastępujących się jeden po drugim. Należy je traktować jako niezależne dźwiękowo konstrukcje o różnym przeznaczeniu.

Uwaga! Istnieje ryzyko zakupu podróbek przy tym modelu, dlatego zanim dokona się podejrzanie taniego zakupu, warto przeczytać wpis AKG K450 – real vs fake, dostępny TUTAJ.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *